Sezon 2015 czas rozpocząć. Podobnie jak rok temu padło na Śnieżne Konwalie rozgrywane w Zielonej Górze. Z roku na rok, na imprezy organizowane przez Rajd Konwalii zapisuje się coraz więcej miłośników orientacji. Tym razem na wszystkich trasach wystartowało 320 osób. Plotka niesie, że niedługo będą wprowadzać limity. Ja klasycznie zapisałem się na dystans rodzinny, czyli TP25 – nie to co inni prosi, którzy jechali ze mną samochodem, a gdy piszę te słowa i uzupełniam kalorie Zacnym piwkiem, oni jeszcze pocą się gdzieś w lesie 😉 Pozdrowienia.
Aby nie powtórzyła się sytuacja z przed roku, gdzie na pierwszym PK były kilometrowe korki, organizatorzy określili który PK ma być pierwszy, a dobieg do niego był obowiązkowy. Dzięki temu stawka się rozciągnęła, a problemu udało się uniknąć. Pu drugie ten punkt był w samym środku mapy, i dzięki temu dalszych wariatów było sporo – trzeba było kombinować. Na tym dobiegu zrównał się ze mną mały reporter DD z kamerą w postaci Marka Galli i zaczął rozpraszać, zadając dziwne pytania – chyba mnie z kimś pomylił 😉 Zawsze trzeba na coś zwalić swoje porażki, tak więc tym razem powiem, że tak mnie ten „wywiad” zaskoczył, że pierwszy punkt na mapie BnO przestrzeliłem. Strata jakiegoś kilometra. Na szczęście była to pierwsza i ostatnia pomyłka – czyli książkowo. Jak się ktoś myli to na początku.
Trasa w całości poza jednym PK była na bardzo aktualnej mapie w skali 1:10 000. Dzięki temu biegło się bardzo dobrze i można było trochę pofantazjować 🙂 Wszystkie punkty ustawione jak trzeba, tylko na niektórych jacyś grzybiarze (zimą!) pourywali perforatory. Ale z tego co wiem, po pierwszych takich sygnałach, były podstawiane nowe! Profeska.
Główne założenie na bieg udało się spełnić: czyli biec cały czas i nie robić błędów. Dzięki temu udało się zejść poniżej 3h i nakręcić tylko 25km. Choć wiem że zwycięzca urwał jakieś 3km od szacowanej odległości.
Polecane imprezy
